Wszyscy narzekają na pracę w Biurze Obsługi Klienta operatorów komórkowych. Przynajmniej narzekają ci, których o to spytali dziennikarze przy realizacji reportaży.
A to, że kasa mała, a to, że warunki pracy trudne, upierdliwy szef/szefowa, których zachowanie ociera się o mobbing miały sprawiać, że przychodzenie do pracy nie należało do najprzyjemniejszych. Podobno, bo sam tego nie próbowałem. Zdarzały się jednak i wesołe sytuacje. Do sieci wypłynęły w postaci żartów różne rozmowy konsultantów z, nazwijmy to delikatnie, mało ogarniętymi posiadaczami telefonów komórkowych. Całość pewnie gdzieś jest dostępna w sieci, ale mi w głowie pozostał jeden. Na pytanie konsultanta „ z jakiej taryfy pan korzysta” w odpowiedzi padła nazwa korporacji taksówkowej. Takie momenty na pewno rozluźniały atmosferę w stresującej pracy.
Jednak ostatnio pracownicy BOK dwóch operatorów przeżyli „momenty”, które w sieci dostały swoje drugie życie. Przy czym w przypadku Play sprawa nabrała zupełnie nieoczekiwanego obrotu i stanowisko musiał zająć rzecznik operatora. Ale od początku. W Internecie w serwisach, głównie tych piętnujących ludzką głupotę, ale i wrzucających na swoją stronę różnie mniej, lub bardziej śmieszne rzeczy pojawił się screen rozmowy z internetowym BOK Play. Użytkownik Mariusz (nazwisko zostało zamazane, jeśli to w ogóle było nazwisko) zapytał się, czy „mnie wysłuchacie”. Po usłyszeniu odpowiedzi twierdzącej napisał swoją historię. Otóż miał chomika o imieniu Klemens, który miał 3 miesiące. Niestety z racji wieku był mały i Mariusz go miał nadepnąć. Chciał wezwać pogotowie, ale jego telefon (Mariusza, a nie Klemensa) w sieci Play nie miał zasięgu i ostatecznie biedny chomik wyzionął ducha. I dlatego Mariusz domagał się od Play zwrotu pieniędzy wydanych na zakup zwierzaka.
Ktoś zrobił screen tej rozmowy, ktoś ją wrzucił do sieci i ta zaczęła żyć własnym życiem. Nawet z daleka wygląda to na fake, albo w najlepszym razie na to, że ów Mariusz chciał zrobić sobie kawał. Może chciał się pochwalić przed znajomymi, ale może też chciał być słynny w sieci i to on sam zrobił rzeczony screen i puścił na stosowne serwisy tematyczne. Niemniej lekkiego zamieszania, jakie potem się zrobiło chyba się nie spodziewał. Nietrudno było przewidzieć, że prędzej, niż później wiadomość dotrze do Play. Operator i jego rzecznik znani są z tego, że nie boją się bezpośrednich kontaktów ze swoimi użytkownikami, więc także i tym razem podjęli rękawicę. Najpierw screen z rozmowy z BOK wrzucił na swój Facebookowy profil Marcin Gruszka, rzecznik Play. Z deklaracją, że osobiście odkupi chomika. Na tym się jednak nie skończyło. Na profilu rzecznika Play można już zobaczyć podkoszulek z rysunkiem chomika i hasłem „Play oddaj hajs za Klemensa”. Sądząc po wpisach jest już wielu chętnych do tego, aby mieć taki podkoszulek. Na tym sprawa śmierci biednego chomika Klemensa chyba się już skończy.
Ale nie sprawa wpisów na internetowych stronach BOK-ów operatorów. „W obliczu wyzwania” stanął bowiem inny operator, konkretnie Orange. Tu także pojawił się screen w sieci i także był fragmentem rozmowy z pracownikiem BOK. Zaczęło się niewinnie od „mam sprawę” (tu w ogóle dane rozmówcy zostały zamazane, nie ma nawet imienia) i odpowiedzi „w czym możemy pomóc”. Noname napisał dalej, że chciał napisać do swojej ulubionej firmy i sprawdzić czy mu odpiszą. Finał był jednak zupełnie niespodziewany, bo na odpowiedź Orange „dziękujemy za miłe słowa” noname odpisał, że „oni nie odpisują, to napisałem do Was”. Play poradził sobie ze śmiercią chomika, ciekawe, co teraz zrobi Orange.
Marcin Kwaśniak