Mówi się o niej per inteligentna. Wyświechtany chwyt marketingowy? Niekoniecznie! Mimo że niepozorny, gadżet od SmartDGM robi wrażenie naprawdę solidnego sprzętu z wyższej półki. Co ciekawe, cenowo nie jest to nic przerażającego. Koszt żarówki miło zaskakuje. Co w sobie kryje to obiecujące cacko?
Wszędzie i dla każdego
Ogromnym plusem żarówki od SmartDGM jest jej uniwersalność. Przystosowana do standardowego napięcia 220-240 V i o mocy 9 W nie powinna mieć kompleksów przy produktach konkurencji. Za jasność odpowiada 800-lumentowe natężenie, co przekłada się na pracę w standardzie tradycyjnej żarówki. L-WT9W1 sprawdzi się zarówno w niewielkim pokoju, jak i na większych przestrzeniach, chociażby biurowych.
Dużym plusem sprzętu jest również jego energooszczędność. Nie byłby to gadżet na miarę określenia smart, jeśli nie posiadałby funkcji mobilnych. Brzmi to, jak standardowa śpiewka producentów, ale w przypadku żarówki od SmartDGM, faktycznie mamy do czynienia z gadżetem w pełni skonfigurowanym z naszym smartfonem. Dedykowana aplikacja, sterowanie głosowe za pośrednictwem Amazon Echo i Google Home, zintegrowanie z Home Assistant… robi wrażenie! Nic w tym odkrywczego, jednak zmiana barwy i natężenia światła za pomocą telefonu leżąc na kanapie daje ogrom funu – przynajmniej przez pierwszy dzień użytkowania. Sporym plusem żarówki jest też prawdziwie ludzka cena – 39,99 zł w sieci Biedronka nie powala, a jednocześnie stanowi naprawdę ciekawą alternatywę dla konkurencji.
Mobilności ciąg dalszy
Wszystko pięknie, ale oczywiście są też potknięcia – niewielkie, ale są. Aplikacja żarówki od SmartDGM sprawia wrażenie, jakbyśmy mieli do czynienia nie z oświetlaniem salonu, a zdalnym wysyłaniem satelity na orbitę. Słowem: intuicyjność obsługi dopiero po dłuższej chwili namysłu. Już na wstępie mamy do czynienia z dosyć rozbudowanym interfejsem, który serwuje całkiem przyzwoitą paletę funkcji, aczkolwiek praca domowa dla twórców: na przyszłość warto się zastanowić nad uproszczeniem sterowania.
Oczywiście, jeśli chodzi o samą obsługę – standard: suwak jasności i nasycenia do regulacji światła oraz zdalna kontrola urządzeń w różnych pokojach (w przypadku posiadania 2 lub więcej żarówek). Ciekawa jest jednak sześciobarwna paleta odcieni światła, którą można ustawiać automatycznie, bez większej zabawy z nasyceniem i jasnością w innych panelach. Smaczkiem jest również ustawienie harmonogramu czynności, który pozwala na całkowicie zautomatyzowaną obsługę oświetlania bez naszej ingerencji. W skrócie: ustawiamy tryby, wyjeżdżamy z domu, a światła są obsługiwane z automatu.
Światełko w tunelu
Teraz krótka refleksja. Czy smart-housing będzie trendem, który utrzyma się dłużej niż przez rok, góra dwa? Wszystko na to wskazuje; zjawisko istnieje, ma się dobrze, po prostu działa. Pojawia się jednak kwestia zgoła odmienna: nie „czy”, a „kto” – kto będzie korzystał ze sprzętu z przedrostkiem „smart”? Można zaryzykować, że mobilność sprzętu domowego wyrywa się powoli z większych aglomeracji i staje się coraz bardziej popularna poza Warszawą, Gdańskiem, czy Poznaniem. Mieszkańcy mniejszych ośrodków będą równie chętnie korzystać z, chociażby inteligentnych żarówek, ponieważ jest to sprzęt egalitarny, dla każdego, relatywnie tani i przede wszystkim efektywny. Można odnieść wrażenie, że rewolucja smart zmniejsza dystans i pokazuje, że da się żyć mobilnie, wygodnie, z klasą i to wszędzie – niezależnie od wielkości miasta, czy szerokości geograficznej. Pozostaje tylko czekać na lidera branży, chociaż patrząc na SmartDGM, w tym peletonie już mamy faworyta.