Było ich pięć, a mowa o najważniejszych wydarzeniach minionego roku. Oczywiście nie były jedyne w minionym roku, ale akurat ta topowa piątka miała istotny wpływ na rynek w Polsce i nie tylko w Polsce
Przełom roku to zawsze czas podsumowań. Zarówno tych osobistych, życiowych, jak i tych biznesowych. Tych w skali globalnej, lokalnej, branżowej, jak i niszowej. Także i redakcja Mobility zdecydowała się na małe podsumowanie wydarzeń. Nie będzie ich dużo – dwa główne kryteria, którymi kierowaliśmy się były takie, że, po pierwsze, wydarzenie musiało być istotne dla branży w całości, a przynajmniej dla użytkowników komórek i mobilnego internetu, a nie tylko dla jej części. Drugie było takie, że nawet jeśli dane wydarzenie nie miało miejsca w Polsce, a było w skali globalnej, to musiało mieć to wpływ na branże mobilną w naszym kraju. Kryteria takie, żeby się mówiąc wprost nie rozdrabniać i żeby to były naprawdę wydarzenia istotne w 2017 roku.
Tak oto powstała lista pięciu – naszym zdaniem – najistotniejszych wydarzeń w branży mobilnej w 2017 r. Nie dzieliliśmy ich na te bardziej i mniej ważne, bo każde miało istotny wpływ. Jak nie innych uczestników rynku, to na użytkowników telefonów. Żeby jednak nie wprowadzać bałaganu, który przypomina burzę mózgów sklasyfikowaliśmy je w kolejności chronologicznej. Oto nasza propozycja.
Wprowadzenie obowiązkowej rejestracji kart pre paid
To efekt zamachów terrorystycznych z Brukseli i Paryża jeszcze z 2016 roku, gdzie sprawcy mieli porozumiewać właśnie przy pomocy nierejestrowanych kart SIM, stąd udało się doprowadzić do finału planowanej akcji. Tak naprawdę nowo kupione karty SIM trzeba już było obowiązkowo rejestrować jeszcze w 2016 r., jednak 1 lutego 2017 roku był datą graniczną. Do tego dnia (taka ciekawostka – w efekcie mało precyzyjnego zapisu w ustawie w nocy z 1 na 2 lutego, a nie jak by się logicznie mogło wydawać z 31 stycznia na 1 lutego) wszystkie działające, a niezarejestrowane dotąd karty SIM miały być albo przez właścicieli zarejestrowane, albo zostałyby wyłączone.
Armageddonu nie było, choć rzeczywiście liczba wyłączonych kart SIM może być liczona w milionach
Cała operacja poprzedzona została intensywną kampanią informacyjną operatorów, ale i tak wieszczono gigantyczny krach na rynku pre paid. Niektóre telekomy miały stracić nawet do 20% bazy abonenckiej, MVNO miały stracić zęby (polski Virgin Mobile musiał z tego powodu skorygować prognozę liczby aktywnych kart na koniec 2017 r.). Czas pokazał, że armageddonu nie było, choć rzeczywiście liczba wyłączonych kart SIM może być liczona w milionach. Ale sporo to były „martwe” karty, od dawna nieużywane przez posiadaczy, być może kupione przez turystów tylko na czas pobytu w naszym kraju, więc operatorzy mogli niejako przy okazji przewietrzyć swoje bazy. Przy okazji byli zmuszeni coś wymyślić, żeby nie było przewidywanego krachu na rynku taryf przedpłaconych. I to zrobili. Najcieplej została przyjęta taryfa za 29 zł od T-Mobile (dla nowych i przenoszących numer abonentów), z kolei Orange np. w „podziękowaniu” za rejestrację karty SIM dawał 100 GB transmisji danych, a potem za każde doładowanie kolejną paczkę danych proporcjonalnie do kwoty doładowania. Czarny scenariusz się nie spełnił.
Nokia jak feniks z popiołów
Marka jako taka nie zniknęła, firma zajmowała się rozwiązaniami sieciowymi, ale dla posiadaczy telefonów kultowych telefonó1) komórkowych przepadła. Zarządzający przespali moment eksplozji popularności dotykowych smartfonów z systemami operacyjnymi, w dodatku sam dział mobilny Nokii dość nieszczęśliwie trafił do Microsoftu, który promował swój własny system operacyjny Windows Phone, a następnie Windows Mobile. Ostatecznie zniknęły nie tylko smartfony marki Nokia, ale i sam mobilny Windows. I oto na początku 2017 na targach MWC w Barcelonie pojawiła się Nokia 3310, a tym razem właścicielem marki było HMD Global. Nazwa modelu telefonu (bo smartfonem nie można go nazwać) nie była przypadkowa, nawiązywała do uznawanego za kultowy modelu z początku wieku, którego sprzedaż była rekordowa.
Dobra sprzedaż modelu 3310 pozwoliła powiedzieć, że Nokia wróciła
Ładny i wytrzymały, ale jego wyróżnikiem była wyjątkowo wytrzymała bateria. I takie cechy ma nowa Nokia 3310, która pozycjonowana jest jak „drugi telefon”, czyli na dodatkową kartę, albo na wyjście np. na trening biegowy, bo zajmuje mniej miejsca w kieszeni. I choć w ciągu całego 2017 roku Nokia pokazała jeszcze urządzenia ze średniej półki (Nokia 6) i tej najwyższej (Nokia 8), to jednak dobra sprzedaż modelu 3310 pozwoliła powiedzieć, że Nokia wróciła. Bo rzeczywiście telefon cieszył się dużym powodzeniem, czym zmartwił polskich producentów b-brandowych marek, którzy z powrotu Nokii na salony jakoś się nie cieszyli. Dlaczego nietrudno zgadnąć.
Wprowadzenie Roam like at Home
Chyba najbardziej kontrowersyjny i najbardziej wzbudzający emocje temat, który pewnie jeszcze nie raz będzie wracał. Otóż europosłowie wymyślili sobie, żeby w ramach krajów UE (w praktyce także tych, które nie są członkami Unii, ale są przez mieszkańców często odwiedzane, np. Szwajcaria) obowiązywała jedna taryfa za rozmowy i transmisję danych bez względu na operatora. Takie polityczne podejście bez jakiejkolwiek wiedzy jak to działa w praktyce, bo argumenty, że to są oddzielne podmioty gospodarcze, podobnie jak oddzielne są sieci i współpraca odbywa się na zasadach komercyjnych jakoś do pomysłodawców albo nie docierały, albo ci byli na nie odporni.
W Polsce tylko Plus na wprowadzeniu RLAH stracił 60 mln zł przychodów
Upór w forsowaniu rozwiązania, tu nie da się ukryć, korzystnego dla klientów, ale kosztownego dla telekomów był tak ogromny, że ci ostatni ulegli. W Polsce tylko sam Plus stwierdził (we wrześniu, już po wakacjach), że na wprowadzeniu RLAH stracił 60 mln zł przychodów. Usługa cieszyła się ogromną popularnością, ale operatorzy nie przyglądali się temu co się dzieje biernie. Tym, którzy ich zdaniem nadużywają komórek poza granicami Polski (ktoś różnicę w rachunkach musi przecież pokryć) zamierzają proponować podwyższenie taryfy, albo rozwiązanie umowy przed czasem bez konsekwencji z obu stron. Na razie ostrzegają, ale temat RLAH jeszcze wróci, to na pewno tak się nie skończył.
Wejście Play na Giełdę Papierów Wartościowych
Takiej emisji publicznej, jak ta w lipcu minionego roku, od czasów wielkich prywatyzacji państwowych molochów i ich rozpoczęcia notowań na warszawskiej GPW nie było, a na pewno była to największa subskrypcja akcji firmy prywatnej w historii. Zakończyła się powodzeniem, zainteresowanie było ogromne, choć wycenę Play na poziomie 9-11 mld zł (w zależności od ceny emisyjnej, która ostatecznie osiągnęła ten najniższy poziom) kwestionowało wielu analityków.
Takiej emisji publicznej od czasów wielkich prywatyzacji państwowych molochów nie było
Entuzjazmu nie ostudziły głosy, że Play nie ma zaplecza, bo oferuje tylko usługi komórkowe, a nie jak konkurencja konwergentne (dodatkowo w pakietach internet stacjonarny i telewizję). A także to, że właściciel sprzedaje swoje akcje na rynku publicznym, bo nie znalazł się inwestor branżowy, który by za taką cenę chciał je kupić. Dobrego wrażenia nie zatarł także średni debiut, na którym pierwsze notowanie było na poziomie ceny emisyjnej, a później jeszcze spadło. To są już detale, które może istotne dla bieżącej działalności firmy, ale na emisję publiczną i giełdowy debiut Play wpływu nie miały.
Przejęcie Netii przez Cyfrowy Polsat
2017 rok zakończył się tak jak zaczął, czyli z przytupem. Debiut Play pod koniec lipca i chwilowy późniejszy letarg uśpiły czujność wielu obserwatorów rynku. I kiedy wydawało się, że w 2017 roku już nic istotnego nie może się zdarzyć na początku grudnia wybuchał bomba – Cyfrowy Polsat ogłosił, że przejmuje Netię. Oczywiście operacja przejęcia w przypadku transakcji wartej blisko 639 mln zł i zakupu tak dużego podmiotu nie trwa z dnia na dzień. Na razie CP nabył od udziałowców 32% akcji, kolejne chce dokupić w ramach publicznego wezwania, a maksymalny poziom to 66%. Transakcja jest długoterminowa, a jej skonsumowanie i „umiejscowienie” Netii w strukturach Grupy Cyfrowy Polsat chwilę czasu zajmie, ale już teraz wiadomo, że pojawił się kolejny silny ośrodek medialno-telekomunikacyjny.
Operacja przejęcia w przypadku transakcji wartej blisko 639 mln zł nie trwa z dnia na dzień
Skalą działania Orange może nie zagrozi, ale na pewno napsuje wiele krwi. Tym samym Netia zyskała silnego inwestora strategicznego i zastrzyk gotówki, bo nowi właściciele już zdążyli zapowiedzieć, że rezygnują z corocznej wypłaty dywidendy. Gotówka, która zostanie w Netii zostanie zapewne przeznaczona na inwestycje w sieć i przejęcia. A dodatkowo jeden dyżurny temat, czyli „kto przejmie Netię” znalazł swój happy end.
Te 5 wydarzeń pokazuje jak interesujący był 2017 rok. Miejmy nadzieję, że 2018 będzie równie, a może jeszcze bardziej ciekawy.